Przyjęło się, że gry komputerowe/wirtualne, to domena ludzi młodych i to głównie płci męskiej.
Ja nie spełniam żadnego z tych kryteriów, więc na afisz się nie pcham...
ale wieczorów z grami na konsoli nie zamienię na żadne spotkania w klubie seniora czy popylanie do kościółka...
Minęło jakieś 20 lat... gdy syn podrzucił mi na PS2 grę : "Beyond Good & Evil" a ja, gracz od siedmiu boleści byłam zmuszona posiłkować się podręcznikiem. To dzięki niemu- ową grę przeszłam na 100% .
Kilka lat później pograłam w "Tomb Raider Anniwersary" i znów nie obyło się bez podręcznika.
Ale gdy rozpoczęłam swoją przygodę na PS3- z kolejną grą z Larą Croft - "Tomb Raider Underworld" , poradziłam sobie sama (bez podręcznika) i nie sądziłam, że dobrnę do PLATYNY.
Czasem wracam do lektury owych pism bo ich zawartość jest tego warta... ale po kilku latach - magazyn przestał fascynować swoją treścią, Stał się ciężkostrawny.
No cóż... Wszystko co ma swój początek- ma też swój koniec.
Jednym zdaniem : "To se už nevrátí, pane Havranek".
Jak można zobaczyć na wizytówce po prawej - niedawno wpadła mi 25-ta platynka... ale nie to jest ważne. Ciekawsze jest to, że to druga platyna na PS-5... tak, na tej konsoli, którą dostałam w prezencie od PlayStation Polska.. na dzień dziecka.
To był pierwszy pozytywny drobiazg...
Kolejnym drobiazgiem, który cieszy jest ściągnięta na PS4 jedna z moich ulubionych gier "Red Read Redemption". Wiele lat temu grałam w nią na "chlebaczku" ale gdy ów dokończył żywota- wszystko (oprócz trofeów- przepadło).
Obecna wersja gry ma polskie napisy, polskie menu i lepszą grafikę.
Trzeci drobiazg to i-book pana Damiana Gałuszki o seniorach i grach w ich życiu czyli "Wirtualna Jesień Życia"
Kilka lat wcześniej osobiście ofiarował mi papierową książkę jego autorstwa o grach w gronie rodzinnym ( z dedykacją)... no to już są dwie !
Wtargnęłam w treść E-booka ale za mną dopiero wstęp. I to właśnie w nim odnalazłam siebie...
No i czwarty drobiazg, który poprawia humor... Wczoraj kurier zaskoczył mnie nieoczekiwaną przesyłką. Co, jak, dlaczego, od kogo ???
Jak dziecko pod choinką, ja , stara baba dobierałam się do wnętrza pudełka, no i znalazłam!
Nie będę pić z niego kawy gdyż podczas mycia zdarza mi się utrącić uchwyt (tak straciłam już dwa ulubione kubki) a nie chciałabym, aby ten kubek podzielił ich los. Zatem zatrudnię go do przechowywania słuchawek, pendrive’ów, kart pamięci i innych drobiazgów.
Pani Moniko... Jeszcze raz mnie pani zaskoczyła ... Dziękuję !
Jeszcze dwa tygodnie temu podążałam do nieznanych krain z biletem w jedną stronę, nieobecna duchem w otaczającej mnie rzeczywistości a tymczasem antybiotyki zrobiły kawał dobrej roboty i załapałam się na powrotną podróż do świata żywych.
Znów wiem jak się nazywam, jaki mam pesel i odróżniam smak kawy od wody z cytryną.
Kilka dni temu postanowiłam więc sprawdzić, czy moja sprawność związana z konsolą jest taka sama jak dawniej- i okazało się , że tak .
Gra Assassin's Creed Mirage , która miała być prezentem pod choinkę - wciąż czekała w konsoli rozgrzebana , więc zabrałam się do ostatniej misji.
Dziś , prawie w samo południe wpadło trofeum "Pan własnego losu" czyli moja dwudziesta czwarta platyna.
Raczej nie zwierzałam się na blogu z tego, jaki typ ludzi lubię ale czas uchylić rąbka tajemnicy.
Lubię takich co to na śniadanie nie piją mleka z gipsem i wiele spraw potrafią przyjąć niekoniecznie tak- jak wypada. Lubię ludzi pozytywnie zakręconych- trochę takich jak ja.
Moi gracze są różni... poprzeczni i podłużni, ale każdy z nich ma cechy, które lubię.
Sądziłam, że znam ich jak własną kieszeń... a tu niespodzianka..
Ni z gruszki ni z pietruszki zapowiedziała się przesyłka od jednego z nich.
Nawet słowem nie zdradził, co to będzie a ja, czekając na kuriera, z ciekawości nie mogłam się na niczym skupić.
W 100% obstawiałam, że będzie to książka, film lub smycz- ale koniecznie to coś związanego z grami.
Tymczasem niespodzianka z zupełnie innej beczki.
Figurka Kim Namjoon'a, mojego idola z grupy BTS, sprawiła mi radość i jako talizman - wylądowała między konsolami...
"Nigdy nie jesteś za stary, aby wyznaczyć sobie kolejny cel lub marzyć nowe marzenie" - jak powiedział mój koreański idol Kim Namjoon.
Za czasów dinozaurów czyli bardzo dawno temu syn podrzucił mi konsolę Sega Draemcast i gierkę dla dzieci, a ja zadawałam sobie pytanie: A po co mi to ustrojstwo ? Tylko kurzyć mi się będzie, no i za stara jestem i czasu nie mam żeby się w to bawić.
Kilka lat później, podrzucił mi kolejną konsolkę, to PS2 i gierkę z Larą Croft.- jak na razie w ramach pożyczki... no i wtedy zaczęło mi się to podobać
Dinozaury wymarły, ja wylądowałam na emeryturze, przestałam pasożytować na cudzym sprzęcie i latem 2009 r. kupiłam własną konsolę- PlayStation 3 FAT- 80 Gb. no i wtedy zaczęło się robić poważnie.
Przestałam to moje granie traktować wyłącznie jako zabawę ale zaczęłam stawiać sobie wyzwania... No i niech mi ktoś tego zabroni, niech powie, że za stara jestem i że nie wypada ? Jak na razie to nie wypada mi dysk z kręgosłupa i sztuczna szczęka...
Nadszedł czas gdy do sprzedaży trafiła konsola PS4 a ja wciąż tłukłam na PS3. Wiedziałam, że czwóreczki to ja sobie raczej nie kupię... aż któregoś dnia, świadoma że nie powinnam- wyłuskałam ze skarpety skromne oszczędności i czwóreczka stanęła obok "chlebaczka"... no i wtedy w moim życiu zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Filmik (ten poniżej) w ramach projektu "HUMANS", który miał być tylko przygodą -okazał się niewypałem... i to jeszcze jakim ! Jego autor Marcin Jankowski został za niego dwukrotnie nagrodzony na Grand Video Award 2016.
Potem wywiady, zaproszenia na większe spotkania typu : Blog Forum Gdańsk albo konferencja Kobiety wiedza co robią, artykuły w kilku czasopismach ...ale gdy zaproszenia do znajomych na konsoli zaspamowały mi skrzynkę odbiorczą na amen- wiedziałam, że to już nie przelewki.
Dla
mnie PS5 miało pozostać marzeniem "ściętej głowy". .
Tymczasem przedwczoraj to cudeńko stanęło w moim różowym królestwie, w ramach prezentu z okazji Dnia Dziecka, od PlayStation Polska, bo to Wy odnaleźliście i obudziliście we mnie to dziecko, do którego tęsknię i którego szukam w sobie od bardzo wielu lat.
Pani Moniko.! Dziękuję z całego serducha - całej waszej ekipie za moją kolejną przygodę !
A czy dożyję do PS6 ? Przy moim stanie zdrowia- nie sądzę.
Ale rośnie mi w Trójmieście kolejne pokolenie graczy:czyli moja najstarsza wnuczka (Fotka z 2015r,)
Gdy kilka lat temu kupowałam gry- narzekałam, że to draństwo jest
takie drogie... n.p. trylogia "Tomb Raider" kosztowała mnie aż stówę.
Tymczasem -jeszcze miesiąc nie minął- jak wyłuskałam z emerytury
przeszło trzy stówy na drugą część przygód pięknej wojowniczki z
plemienia Nora.
Drogo..! ale w zalanym kasynie w Las Vegas zrozumiałam, że było warto. To co tam zobaczyłam- postawiło mi włosy na głowie.. Zrobiłam kilka zrzutów ekranu oraz przeszukałam internet ale to co poniżej- to najlepsze co znalazłam. Aby zachwycić gracza, trzeba tą miejscówkę obejrzeć w trakcie gry...
Większym zaskoczeniem były -jak na razie dwa- zapisy zeskanowane w "Szklarni bogini Demeter".
Na razie dwa, ale powinno być jeszcze kilka, gdyż wiersz "Ciemność" Byrona w przekładzie Adama Mickiewicza liczy sobie 84 wersy trzynastozgłoskowcem a jednocześnie obrazuje co nas czeka być może już niedługo.
Jak ja nie cierpię zimy... tych śniegów, mrozów, szalików i braku zwyczajnej radości.... Gdyby była możliwość zapaść w sen zimowy niczym jakiś borsuk czy suseł- zapłaciłabym za to.
Na szczęście w grudniu humor poprawia mi strojna choinka, kolorowe światełka i prezenty.
Przy książce od Skorpio... spędzę wiele godzin bo to niezła cegła, natomiast grę pełną bogów i innych mitycznych stworów sama sobie kupiłam. Czy mi się spodoba..? Pożyjemy- zobaczymy.
Są tacy, którzy po multi w ACB deklarowali, że "to jedno z gorszych multi w jakie grali" i że "nigdy więcej"... A mnie tam się podobało... Więc, gdy poproszono mnie, bym pomogła przy dwóch najbardziej wkurzających trofeach- zgodziłam się z radością.
Odpaliliśmy trójeczki i od kilku dni latamy po Castel Gandolfo, florenckim targowisku, placu św. Marka czy wśród straganów przy panteonie, i tłuczemy się nawzajem... Tylko ja nikogo nie biję bo najwyższy level mam od dawna- więc teraz robię za "chłopca do bicia"... no, chyba że ktoś przegina- wtedy i ja przestaję być grzeczna.
Gra jest stara a serwery kapryśne, więc nasz lider nieźle musi się nagimnastykować aby nas okiełznać. Przedwczoraj trafił się nam gracz z USA - mimo że po polsku ani słowa-to nie stwarzał problemów jak niektórzy krajanie.... ale: "nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca"- jak mawiała moja mama.
Jak tylko naszemu liderowi wpadnie 50-ty level- zabierzemy się za ostatni pucharek... (ten od czkawki)... bo ciężko zostać Pracownikiem Miesiąca Abstergo ale nam się uda bo przecież w kupie siła..!
A więc : Alleluja i do przodu..!!!
Jeśli ktoś nie lubi spojlerów, to niech w link nie wchodzi.
To była jesień 2012... Wtedy to właśnie w moje sopockie progi wkroczył Connor...
Grywałam wtedy na ś.p. PS3-Fat a mój telewizor był taki stary, że czasem sam się wyłączał w środku rozgrywki... ot tak, ni z gruszki ni z pietruszki... jednym słowem- makabra.!
Mimo to gra dostarczała mi frajdy i tak sobie, lawirując wśród mielizn i skalistych przesmyków dopłynęłam prawie do platyny... brakowało mi do niej tylko dwóch misji w singlu, które nie miały 100% ... W trybie wieloosobowym miałam wszystko...
W tamtych czasach jeszcze nie umiałam robić zapisów w chmurze, więc gdy teraz, po prawie ośmiu latach chciałam ponownie przywitać się z Connorem na nowej "trójeczce"- mogłam się jedynie pocałować w..... palec.
Pewnie mam zaawansowaną sklerozę, bo nie pamiętam kiedy kupiłam AC3 na konsolę PS4...
Więc po raz nie wiem który przemierzam XVIII-wieczny Boston gdzie "wszędzie mnie pełno" , gdzie sieję zamęt, przelewam krew własną i tych, którzy wchodzą mi w drogę i odkrywam - nie wszystkim dostępną- sieć podziemnych tuneli.... gdzie wreszcie staję się bohaterem słynnej "Bostońskiej Herbatki" ucierając nos moim największym wrogom.
Zatem bawię się i ekscytuję... ale platyny z tego to raczej nie będzie.... bo nie jestem już tak sprawna i bystra jak kilka lat temu chociaż wciąż jestem tak samo młoda...
Jest rok 3017- jako tańcząca z maszynami- weszłam na ziemie zakazane, do krainy metalu czyli pozostałości po tym, co zostawili przedwieczni.... a zostawili zbyt wiele.
Kim byli owi przedwieczni, ci , co w ostatnim tysiącleciu, w imię władzy absolutnej - podjęli niewłaściwe decyzje niszcząc siebie i skazując na zagładę resztę świata, w zamian zostawiając po sobie przeklęte ale wciąż działające dziedzictwo i to zarówno na ziemi jak i to tkwiące głęboko pod jej powierzchnią.
Kim byli przedwieczni...? To właśnie MY..! Poznać nas po zarośniętych resztkach budowli, po zardzewiałych wrakach samochodów, zgubionych zegarkach, guzikach, kubkach do picia...po przedmiotach, których znaczenia obecnie żyjący nie potrafią określić.
Obecny ocalały świat, to resztki terenów, których natura jeszcze nie wzięła we władanie ... to wsie jakby przeniesione z czasów słowiańskiego Wiedźmina oraz miasteczka o zadziwiającej architekturze...
Ale się rozgadałam... a mogłabym jeszcze i jeszcze... a przecież każdy powinien odbierać grę po swojemu...
Swoją przygodę jako Aloy rozpoczęłam kilka lat temu ale dopiero teraz piękna rudowłosa wojowniczka doczekała się swojego platynowego zwycięstwa...
Pewnie macie dość tych wszystkich obrazków ale ja jeszcze nie skończyłam...
Tajemnicze artefakty, wielkie niczym wieżowce starożytne rzeźby, egzotyczne kultury..
W grze AC2 na próżno szukałam mostu westchnień łączącego pałac dożów z nowym więzieniem ale za czasów Ezia-wystarczało miejsca dla więźniów w Piombi i Pozzi więc nie było jeszcze Prigiono Nuovezatem i na most nie było zapotrzebowania.
A teraz ukłon w stronę Leonarda i jego wynalazków...
Ezio używał kilku z nich... n.p. czegoś na kształt czołgu, szybowca, karabinu maszynowego...
A
na zakończenie - motion capture czyli technika przechwytywania ruchu..
Technika i magia w jednym. Obejrzyj poniższy filmik...
Nie chce ci
się..? - nie szkodzi, ja popatrzę po raz kolejny.
Realizm architektoniczny w grach to temat na jakąś pracę magisterską...
Ja
się jednak rozpisywać nie będę bom matołek ale zrobię galerię tego co mogłam poznać
dzięki takim producentom gier jak : Ubisoft, Rokstar, Naughty-Dog...no i kilku innym.
Byłam kiedyś w Rzymie i Wenecji... ale w Konstantynopolu, Kapadocji, Florencji... Paryżu, Londynie, Egipcie, Grecji czy we współczesnym-fikcyjnym- Los Santos - to już tylko wirtualnie...
No to wsiadamy do wehikułu czasu i buon viaggio...!!!
Poniżej Łuk Konstantyna i Koloseum...
...a także Panteon z zewnątrz i w środku...
Jedno kliknięcie i mamy Wenecję...
Teraz wypad do Florencji by popatrzeć na Palazzo Vecchio...
... i do Paryża gdzie czeka na nas katedra Notre-Dame...
Chcę tu wklepać jeszcze willę rodu Auditore w Monteregione , o której sądziłam, że to tylko twór na potrzeby scenariusza.. ale szukając w internecie zobaczyłam, że ona istnieje naprawdę.
Będzie jeszcze trzeci post o ciekawostkach i egzotyce w grach... ale nie dzisiaj.
Jakiś tydzień temu udało mi się - po długiej przerwie- wejść w nową relację z innym graczem. Intuicja mi mówi, że to Przemysław po raz kolejny coś namieszał i wcisnął magiczny "czerwony guzik"...
Zatem w czwartek (13-ego) na stronie Psychologia & Gamingwzięłam udział w wideo-rozmowie pod batutą Łukasza, który odpalił grę "Assassin's Creed Origins" i wstąpił do królestwa Kleopatry.
Pogaduchy miały zawierać kilka krótkich pytań, sporą dawkę mojej gadaniny i trwać godzinkę - a tymczasem przeciągnęło się o całe dwa kwadranse.
Jedno z pytań Łukasza dotyczyło poznawania świata dzięki grom i tego co mnie w nich fascynuje.
Oooo!!! W tym temacie musiałam być oszczędna w wypowiedziach, gdyż to dla mnie temat-rzeka i mogłabym go ciągnąć do soboty. Zatem tutaj, w ramach uzupełnienia-zamieszczę kilka wpisów, które będą mini galerią z mini opisami...
Na początek coś na rozpęd... czyli hafty.
A poniżej.. kolorowe i bogate w szczegóły freski...
Jako zwyczajny turysta pewnie byś ich nawet nie zauważył
A tu ciekawostka... Samuel z gry Uncharted 4, któremu popsuła się golarka a siwiznę w brwiach można -przy odrobinie szczęścia- policzyć... To naprawdę tylko postać z gry... a można by się założyć że fotka...
A skoro weszłam na postaci- to "cała naprzód "..! Moja postać czyli Kasandra spotyka Sokratesa..
"Nie uczę tych którzy wiedzą, ani tych, którzy nie wiedzą... ale tych, którzy nie wiedzą, że wiedzą"
A tych poznajesz...? Nie spotkasz ich dziś na ulicach swojego miasta... ale przecież wystarczy odpalić któregoś Assassina...
A jak się mają cyfrowe wizerunki postaci do tych historycznych - czy widać podobieństwo... ? -sami oceńcie...
Oto "Jaśnie Pan" Rodrigo Borgia (papież Aleksander VI) i jego syn Cesare...
A jak to jest z architekturą w grach..? Dzięki grom możemy podróżować do miejsc dla wielu śmiertelników -niedostępnych... ale to w kolejnym poście.
Ale żeby dotrwać do końca - zabrakło chęci... a gdy chciałam do niej wrócić- mój "chlebaczek" kopnął w kalendarz.
Wczoraj ściągnęłam ją na nową trójeczkę... ale w chmurze zapisów nie było. Zatem po prawie sześciu latach - rozpoczęłam przygodę z księciem od początku...
Dobrze chociaż, że trofea na serwerze przetrwały.
No to Alleluja - i do przodu..!
(Filmik poniżej nie jest grą lecz filmem... ala różnica niewielka.)
Gra - sądząc po okładce- nic szczególnego... Szare biedactwo więc do
grania nie zachęcało ale mój wrocławski gracz przekonał mnie, że to coś dla mnie... i nie mylił się.
Akcja osadzona w drugiej połowie XIII w. kiedy to armia chana Kubilaja
napada na Japonię i podporządkowuje sobie wyspy stosując strategię ognia
i miecza.
Jak to w grach bywa, przeciw wielotysięcznej armii staje jeden
zdesperowany wojownik a zadaniem gracza jest doprowadzić do jego
zwycięstwa... W tej grze, fabuła daje mu kilku sojuszników- ale to nasz
samuraj jest najważniejszy... i to on musi zdecydować, czy przestrzegać
honorowego kodeksu samurajów czy stosować podstęp i brak reguł... byle tylko zniszczyć
siły wroga.
Jak widać na filmiku-fabuła barwna, ciekawa i rozbudowana a grafika zadowalająca... i to, co lubię- otwarty świat..
Poniżej nasz samuraj i moja dwudziesta platyna...!
Spodziewałam się, że potrwa to dłużej - zwłaszcza, że tylko raz udało mi się dokonać ręcznego zapisu i to na samym początku gry. Sama sobie byłam winna bo pewnie namieszałam coś w opcjach. Może czegoś nie zrozumiałam, nie dopatrzyłam lub wcisnęłam nie ten przycisk co powinnam. Po zakończeniu "nowej gry+", nie mogłam wejść w żaden rozdział... Wyjątkiem była misja: "Pobudka"... więc od niej musiałam rozegrać grę po raz trzeci...
Druga część przygód Ellie okazała się najbardziej brutalna ze wszystkich gier, które gościły na moich konsolach... Tak chciałam aby ostatnia walka Eliie z Abby -nie odbyła się... niestety- musiałam przez to przejść. Więcej do tej gry nie wejdę... zwłaszcza, że już nie muszę. Dziewiętnasta platyna wpadła w ostatnią sobotę tuż przed północą...
Zdawałoby się, że to kraj jakich wiele... podzielone społeczeństwo, okrucieństwo w słowach i czynach, życie na krawędzi przetrwania, wyznawcy kultu religijnego, który nie toleruje osób myślących inaczej... to kraj gdzie ludność od dawna zmaga się z pandemią, na którą nie znaleziono lekarstwa... i jeszcze te tęczowe miłości, o których lepiej, aby nie wszyscy wiedzieli... Mimo podobieństw, nie chodzi o moją ojczyznę...
Wychodząc poza granice miasta- spotykamy wyłącznie wrogów: bezwzględnych-zdrowych bojówkarzy oraz równie groźnych- zakażonych.... Chwila nieuwagi a to oni zdecydują o twoim "żyć albo zginąć". Gra "The Last Of Us 2" opowiada o tym, co dzieje się w Seattle w U.S.A. i nie tylko tam.... Jest ona kontynuacją pierwszej części, w której nastoletnia Ellie przestała strzelać do szczurów a zaczęła zabijać ludzi...
Teraz Ellie już jest kobietą i jej sztuka zabijania weszła na wysoki poziom...wszak życie na krawędzi to najlepsza szkoła a pragnienie zemsty to niebezpieczna ale jedyna ścieżka do celu... Fabuła ciekawa, poprzecinana wspomnieniami i zmianą wcielenia... Po przejściu całej gry pewnie zrozumiem Abby i jej sforę wilków... ale ta sekta Serafitów ...? No cóż... Wiele narodów ma swoich "Natanków"...