Wczesną wiosną dotarło do mnie, że z mojego 80 Gb na dysku PS3, wolnego miejsca zostało mi tylko tyle, ile kot napłakał...
Jeszcze jedna obszerna aktualizacja... a obudzę się któregoś dnia- z przysłowiową ręką w nocniku..
Kupno nowej konsoli (320-500 Gb) nie wchodziło w grę... Pozostawała wymiana dysku na większy..
Tu, na drodze stanęła mi całkowita niewiedza w temacie, że o braku umiejętności już nie wspomnę..
I znów się okazało, że na pomoc współgraczy można liczyć...
Młody i przystojny właściciel czarnych jak diabli ocząt, wyciągnął ku mnie pomocną dłoń, i to nie tylko własną ale i jednego ze swych przyjaciół mieszkającego o rzut moherowym beretem od Sopotu...
Ja miałam tylko kupić odpowiedni dysk (w tej materii dostałam dokładne info.., że 750 GB I 5400 RPM), posiadać odpowiedniej pojemności pendrajw i wysłać do chmury swoje sejwy...
A potem już tylko telef... do owego Gdańszczanina, (który- notabene - okazał się wyjątkowo sympatycznym, młodym człowiekiem..) i do roboty..!!!
Cała operacja miała potrwać kilka godzin, ale nawaliłam JA. Wysyłanie danych do chmury- przerosło moje możliwości. Ale czego można spodziewać się po takim jak ja-matołku..?
Następnego dnia, p. "W" znów zawitał w moich skromnych progach i wszystko naprawił..
Wiecie ile mnie to kosztowało..? -Prawie kilogram pysznej szarlotki, do której, jakimś cudem- i mnie udało się dorwać...
Podziękowałam im za to, co dla mnie zrobili, ale oni tylko, że spox , że w porzo...
Jak bardzo różni się sztama współgraczy od tej, którą na co dzień obserwuję w naszym "cywilizowanym" społeczeństwie...
A te śliczne konwalie zatrudniłam w charakterze podziękowań dla panów K. i W. - jeśli tu kiedyś zajrzą...