Próbowałam... ale po kilkunastu podejściach poddałam się. Przecież gram dla przyjemności a nie dla zwycięstwa na siłę... Szkoda nerwów..!
Zatem z multi... "trójeczki" dość szybko przerzuciłam się na "czwórkę", czyli Assassins Creed IV Black Flag, której 100% singla dociągnęłam już tamtej zimy...
Tym razem bez strachu weszłam do trybów publicznych i popędziłam wraz z "Watahą" na złamanie karku, aż do 55-ego lewela...
W zdobyciu dwóch pucharków pomógł mi Vulcan- mój stały współgracz, ale resztę męczarni odwalałam z zupełnie obcymi gostkami...
Przed niespełna godziną wpadło mi ostatnie trofeum, a w ślad za nim- zasłużona dziewiąta platyna o wdzięcznej nazwie: "nagrody, łupy i przygody"...
Mogłabym już grę odłożyć na półkę ale kuszą mnie jeszcze wyzwania, zwłaszcza, że weszłam na lewel prestiżowy...
Wklepię też jedną z kilkunastu postaci... Piękna ciemnoskóra "Podżegaczka" to ta, którą posługiwałam się najczęściej...