W singlu co nieco ogarnięte... Grając Arturem czasami wygodniej było działać w pojedynkę ale czasem trzeba było zewrzeć siły by puścić z dymem jakiś fort lub domostwo...
A co do multi RDR2...
Zbyt długo na to czekałam by jakieś drobiazgi, (n.p. cofnięcie się do pierwszego levela)- zepsuły mi radochę wspólnego grania.
Tuż po świętach będzie nas czworo a chwilowo "męczymy" się we troje... Tylko wtedy serwer dokłada nam jakiegoś dziadka, którego i tak wywalamy z bandy.
Co robią baby w bandzie..? A no to, co w życiu... Po zrobieniu porządków (w światku przestępców) wyskakują do fryzjera lub krawca by sprawić sobie trochę babskich fatałaszków... a jak im mało, to relaksują się na suchym trawsku wśród skał... A to ja biłam a to znów mnie bito...