Kilka miesięcy temu unieruchomiona na szpitalnym posłaniu- zdałam sobie sprawę, że czas mojej beztroski, gdy mogłam robić co i kiedy chcę- powoli się kurczy.
Godziny wypełnione gapieniem się w sufit ciągnęły się jak flaki w oleju... Mijały tygodnie ale dla mnie to była wieczność.... za to ile czasu na rozmyślanie, wspominanie i refleksje maści wszelakiej ...
Trochę mnie przeraziło to, że za konsolą i kontaktem z graczami tęskniłam bardziej niż za innymi pasjami...
Sztalugi i farby mogą poczekać... fora i facebook też beze mnie nie zginą, nawet sztuka składania strof ukryła się w kąciku milczenia...
Okazało się, że moja nieobecność została dość szybko zauważona przez graczy.
Przyszedł niepokojący SMS : "Co się dzieje, od kilku dni nie jesteś online."
Ale nie on jeden się niepokoił... inni też się dopytywali.
Pierwsze wejście na konsolową imprezę było niczym APAP forte.
Jako osoba z bagażem lat zdałam sobie sprawę, że takich nieobecności będzie więcej... szpital, sanatorium czy inne cholerstwo... Tygodnie bez grania, może nawet miesiące...?
Przydała by się jakaś przenośna konsolka z własnym monitorem, która zmieści się w kieszeni.
Któregoś sierpniowego popołudnia wpadła mi w łapska Vita mojego syna a kilka dni temu
piękne etui od Alana, przywiezione z ukochanego Wrocka- dopełniło całości.
To już druga wizyta gracza z bandy w moim różowym królestwie...
Ciekawe kto będzie następny... no i kiedy..?